08 stycznia 2022, 06:49
Jest 6:49 kiedy zaczynam to pisać. Nie mam ani komputera ani laptopa. Piszę to na komórce. Chociaż nie jest to sen spełniony pisany pióremz zamaczanym końcem w kałamarzu pełnym atramentu to jednak jest to zawsze jakiś ślad. Ślad w cyberświecie pełnym podobnych wpisów i blogów. Pełnym podobnych przemyśleń.
Kiedy zakładałem tego blooga zastanawiałem się nad nazwaniem siebie. Slawski. Dlaczego Slawski. ? Chyba dlatego, że był to jedyny pomysł na nazwę a i jeden, oryginalny. I sprawdzony.
Pisząc to jest 8 stycznia a w środku mam pełno zagmatwanych myśli. Spoglądam w oczy ciemnego pokoju patrząc na świecący się ekran telefonu i wybijam klawisze telefonu pisząc niczym pełnego namiętnych myśli sms-a.
Ale dość tych porównań bo nie starczy mi miejsca w dzienniku.
Chciałbym zacząć tego blooga od jednego wspomnienia. Myślę, że dość istotnego.
Co znaczy żyć w garniturze. Nigdy go nie posiadałem. No. Nie licząc ważnych wydarzeń w szkole kiedy przychodziłem elegancko ubrany w marynarce o pół rozmiaru za dużej.
Siedząc kiedyś w irlandzkim barze na obrzeżach Londynu. Ironia losu... Starałem się napisać piosenkę. Był to okres połowy pandemii.
"Otoczyli nas że wszystkich stron, Nic nie zostało wyjaśnione..."
to był początek. Zrobiłem sobie zdjęcie w rozczochranej fryzurze. Spoglądając na moje włosy o czymś sobie przypomniałem. Zawsze chciałem mieć eleganckie włosy, i być elegancko ubrany. Jednak ten garnitur. Zawsze ciut za duży. I zawsze przed oczami te momenty kiedy staram się ukryć tą jedną rozmiarową wadę. Kupowałem go z wujkiem. W szkole gimnazjalnej byłem buntownikiem. Czarne włosy, pełno kolczyków, ciemne ubrania, podarte spodnie i trampki. Wiec ten pierwszy garnitur był dla mnie bardzo wyjątkowy. Dzisiaj nie wiem gdzie on sie znajduje jednak mam nadzieję, że w dobrym miejscu. Wracając. Kupując pierwszy garnitur chciałem wyglądać świetnie, jak na tamten młodzieńczy czas "męsko". Nie było latwe utrzymać styl Ala rebel nie będąc narażonym na burzę pośmiewiska. Więc chciałem w nim wypaść jak najlepiej. Jednak szukając cały dzień we wszelkich możliwych sklepach zgodziłem się ostatecznie na ten ostatni, który wisiał na mnie jak na marnym wieszaku. Do dziś mam zdjęcie z balu gimnazjalnego. Pamiętam istotną rolę jaka odgrywała część tego stroju. To był krawat. Uwieńczenie mojego outiftu. Ze znanego buntownika w całej szkole stałem się nagle kimś eleganckim. Zapewne znasz historie nastolatków z filmów ze złych domów otoczonych złym towarzystwem gdzie nagle dostają kartę od losu i zjawiają się na balu ubrani właśnie te eleganckie garnitury w towarzystwie pięknej kobiety. Tak się właśnie czułem.
Wracając. Siedząc tam wtedy w tym zimnym barze, wyobrażałem sobie Londyn pełen gentelmenow, zakletych w czasie pisarzy pełnym furmanek. I choć tamten dawnyn czas, który dano nam pokazywać na filmach czy historii nie jest obrazem zbyt przekonujacym. Myślę, że wtedy ten garnitur znaczył coś o wiele więcej.
Niestety, nie mówię tu o klasie arystokratycznej lecz o klasie gentelmenów i choć klasa tą ma różne sfery to każda posiada garnitur. Elegancki i dostojny. A miara czasem pozwala stać się nam tymi skromniejszymi.
"O czymś i o życiu "